Polecany post

Dostępne książki dr Jaśkowskiego

sobota, 4 stycznia 2020

Cyrki sądowe.


Na marginesie obecnych procesów lekarzy, za posiadanie odwagi niezgadzania się z medycyną sądownie narzucaną.

Z cyklu : " P-353, państwo istnieje formalne"


dr J.Jaśkowski 


Motto:
Szkoły były niegdyś miejscem poszukiwań naukowych,
ale instytucje  edukacyjne padły ofiarą politycznego programu.
Obecnie szkoły wyższe są niczym więcej jak poligonami programów  otumaniających, a młodzież jest indoktrynowana i gotowa stać  się policją  polityczną jutra. - Vicki Batts.

Powyższe motto dedykuję działaczom wszelkich Izb.

Nie karze się tego kto zabija ustami, 
ani też nie łupi się tego, który zabija językiem “ 
Tajna Historia Mongołów PIW Warszawa 2005.


Jak widać, z rozpoczynanych i toczących się spraw, po sprowadzeniu przez  p. Radziwiłła doradców amerykańskich, naciski administracyjne na PT kolegów Lekarzy i PT Rodziców  broniących dzieci przed szkodliwymi procedurami, nasilają się.
Amerykanie zawsze lubili się posługiwać cudzymi "rencami" i zawsze znajowali użytecznych idiotów, którzy brali na siebie odór tych czynów. Wystarczy przypomnieć rok 1917 i akcje słynnego agenta Bronsteina, zwanego   u nas Trockim i jego 10 000 korpusu, co skończyło się rzezią np.                       ok. kilkudziesięciu tysięcy popów, jako przedstawicieli inteligencji wczesnej Rosji.
Pisze o tych akcjach nawet Zofia Kossak - Sztucka, w jednej ze swoich najlepszych książek pt;" POŻOGA". Warto zapoznać się z treścią tego pamiętnika, aby wyzbyć sie iluzji co do ich intencji.
W poprzednich artykułach omówiłem część materiałów przesłanych do naszej Redakcji, a dotyczących tej farsy, jaką jest postępowanie sądowe               w sprawie p. dr. Czerniaka przez Łódzką Izbę Lekarską.
Kolejnym omówionym "ekspertem" będą wypowiedzi p. prof. Ewy Gulczyńskiej -  EG, lat 59, a więc kształconej jeszcze w dawnych akademiach medycznych, a nie w obecnych "uniwersytetach". Specjalnie ubieram to pojęcie w cudzysłów, albowiem wg definicji, uniwersytet to jest szkoła wyższa posiadająca co najmniej dwa wydziały matematyczno -fizyczne i dwa wydziały humanistyczne, w tym teologię. Jak każdy Człek umiejący pisać i czytać samodzielnie może sprawdzić, obecnie  medyczne uniwersytety nie spełniają tych wymogów. Jest to więc neologizm mający dowartościować ludzików w nich pracujących.  Zmiany nazwy dokonano w Polsce za czasów rządów socjalistów-komunistów, czyli p. Leszka Millera w sposób pozaprawny, czyli bez dyskusji sejmowej,  w czasie wakacji. Powodem były machlojki na WAM - ie, czyli w Łodzi i chęć uratowania tej uczelni, by włączyć ją do Łódzkiej Akademii, ale to zupełnie inny temat.
Przypomnę tylko, że ta epidemia nominacji profesorskich rozpoczęła się za czasów hunty wojskowej, kiedy to gensek Jaruzelski alias Wolski, alias Margules, aka Słuckin rozdał w pierwszym roku stanu wojennego ponad 1 320 nominacji profesorskich swoim ludzikom. Jak każdy może sprawdzić,  żadnych rewelacyjnych odkryć przez całe dekady ta grupa ludzików nie dokonała, wręcz przeciwnie, obserwujemy wyraźną zapaść nauki. 
Poniżej przytoczę przykłady z protokołu posiedzenia sądu.
Sąd: jakie są szczepienia obowiązkowe dzieci do 6 miesiąca życia,              a zwłaszcza noworodków.
odp. EG:  w pierwszej dobie szczepimy WZW typ.B i to dotyczy zarówno noworodków donoszonych jak i niedonoszonych, natomiast szczepienie przeciwko gruźlicy...na razie będzie utrzymywane.

I mamy problem z podstawową wiedzą epidemiologiczną tej Pani.      WZW B od 1986 roku uważane jest przez naukowców  za chorobę weneryczną. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś przy zdrowych zmysłach kopulował z kilkumiesięcznym niemowlakiem. No, może z wyjątkiem tego żydowskiego "specjalisty" od seksu  KINSEYA. Raporty tego pana zostały wydane po polsku. Jest to tak szokujący dokument, że dobrnąłem tylko do 20 strony.

Tylko podobno w dwóch krajach postkomunistycznych tj. Bułgarii i Polsce, a więc w krajach rządzonych przez służby, ten obyczaj się utrzymuje. Twierdzenie p. prof. Ewy Gulczyńskiej, że w Polsce niektóre matki są nosicielami wirusa i dlatego trzeba je szczepić, jest infantylne. 

Po pierwsze: najpierw trzeba by wykonać badanie dziecka czy ma przeciwciała czy też nie ma.  
Po drugie: dopiero potem ewentualnie je zaszczepić, a nie traktować wszystkie dzieciaki jak króliki doświadczalne i bezmyślnie szczepić jak leci. Robi się to z jednego podstawowego poziomu - zysku koncernów.
I p. prof. Ewa Gulczyńska o tym nie wie?

Proszę sobie wyobrazić: producent produkuje coś tam i nie wie ile tego sprzeda. Jak uzgodni z jakimś urzędniczyną, że państwo kupuje na pniu całą produkcję, to wiedząc, że w Polsce rodzi się ok. 300 000 - 350 000 dzieci, produkuje tyle tylko ampułek ile trzeba i nie ponosi strat. Jeżeli przeliczymy,    że koszt produkcji to jest kilka centów, a koszt zakupu przez państwo to jest kilkanaście do kilkudziesięciu dolarów,  uwidacznia się od razu zysk producenta. Koledzy zakaźnicy mówią mi wprost -  co najmniej 30 %  ceny szczepionki to łapówki. Widać to wyraźnie po zakupie szczepionki HPV.  Szczepionka ta sprzedawana w Chinach kosztuje w przeliczeniu 800 zł.           W Polsce sprzedawano ją po 1 500 złotych. Producent ten sam.  Kto brał do kieszeni te 700 złotych od każdej wciśniętej młodzieży szczepionki ?                   I tu uwidacznia się nieuctwo samorządów i ich ignorancja merytoryczna. Najpierw okradają swoich sąsiadów poprzez podwyżki podatków, a potem wydają te pieniądze na zakup preparatów dających korzyść producentom,         no i sobie.
Proszę mi wyjaśnić za czyją zgodą wprowadzono prawie 100% narzut na polskich obywateli?
Kto odpowiada, za okradanie mieszkańców jeszcze pomiędzy Odrą,            a Bugiem? To, że to okradanie jest przykryte ochronnym szyldem "dla zdrowia", nikogo nie powinno zmylić!


Jeszcze bardziej infantylne i wykazujące brak podstawowej wiedzy             z zakresu epidemiologii jest tłumaczenie tej Pani, dotyczące przymusu szczepień przeciwko gruźlicy.
Kobieta tłumaczy przymus szczepień przeciwko gruźlicy, faktem istnienia tej choroby w Polsce.
Po pierwsze, wielkie badania populacyjne w USA porównywane ze statystykami z Anglii wykazały jednoznacznie, że gruźlica zniknęła jako problem medyczny w USA znacznie wcześniej, aniżeli gruźlica w Anglii. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że w USA nigdy nie stosowano szczepień,      a w Anglii były przymusowe.
Po drugie, to Anglia ok.10 lat później zaniechała szczepień przeciwko gruźlicy, właśnie na podstawie wyników amerykańskich.
Tłumaczenie więc, że w Polsce zachorowalność nie spada, jest dziecinne     i wykazuje brak wiedzy z zakresu epidemiologii. Także ostatnio podawane informacje w mass mediach polskojęzycznych niemieckich właścicieli,              że z Ukrainy napływają chorzy ludzie, tak jak to udowodniono w przypadku ubiegłorocznej odry, jest li tylko i wyłącznie zaniedbaniem i niewypełnianiem podstawowego obowiązku przez GIS tj. panów Posobkiewicza i Pinkosa.

Od ponad 2000 lat wiadomo, że najlepszym sposobem zapobieżenia epidemii jest kwarantanna, a owi panowie, postawieni przez bliżej nieznane ośrodki decyzyjne na straży zdrowia w Polsce, o tym nie wiedzą i specjalnie "wpuszczają do Kraju choroby", aby zarabiać na sprzedaży preparatów.
 Moje twierdzenie nie jest gołosłowne.
Jak Szanowni Czytelnicy wiedzą, Sanepidy ogłaszają raz do roku            tzw. Żółty Tydzień, w  czasie którego sprzedają szczepionki o 30% taniej. Nawet w podstawówce wiedzą, że rok ma 52 tygodnie. Jeżeli w jednym tygodniu szczepionki są o 30 % tańsze, to znaczy, że w pozostałych 51 tygodniach           są o 30% droższe.
Mnożąc te kilka, kilkadziesiąt, kilkaset złotych przez te ok. 8 do 10 milionów szczepionek sprzedawanych rocznie, otrzymujemy potężne kwoty.
Na co te pieniądze idą i gdzie jest rozliczenie?
To właśnie jest potwierdzenie, jak grupa cwaniaków ogłupiła ludność         i okrada ją z całą premedytacją pod płaszczykiem zdrowia, a kolejki do lekarzy się zwiększają z miesiąca na miesiąc, podobno z powodu braku pieniędzy.

Powyżej przytaczam statystyki zachorowań na TBC  Anglii i Kanady.
Każdy, nawet niewykształcony Człek może sam sprawdzić, że spadek zachorowalności nastąpił na długo przed tym, zanim wymyślono szczepionki. W Kanadzie, dominium angielskie wprowadzenie szczepionek zahamowało spadek zachorowań.  Można więc z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością stwierdzić, że szczepionki są źródłem przenoszenia zarazków i rezerwuarem patogenów. Proszę zauważyć, że szczepionkowcy podają tzw. atenuowane, czyli osłabione szczepionki systematycznie do krwioobiegu dzieci. Proszę się zastanowić co znaczy osłabione, kto to badał i na jakiej podstawie. Przyjmuje się, że jeżeli nastąpi 80% zniszczenie komórek, to jest to preparat osłabiony. Ale jeżeli damy takie świństwo dziecku w pierwszych miesiącach czy dobie, to na jakiej podstawie mamy ustalić czy w danej chwili dziecko jest wystarczająco odporne, aby przyjąć patogeny?

Kto i kiedy zrobił temu dziecku najprostsze badanie np. skontrolowanie poziomu witaminy D-3 odpowiedzialnej w 75% za odporność?, poziomu żelaza itd?
Brak tych podstawowych badań, przed podaniem szczepionki,  wyraźnie wskazuje, że nie chodzi wcale  o dobro dziecka, tylko o zysk producenta. 

W jakim celu wydawać pieniądze na badania, kiedy głupiemu ludkowi można wszystko wmówić?
Pani prof. Ewa G. powołuje się na wytyczne i opinie Towarzystwa Wakcynologicznego itd.
Towarzystwo Wakcynologiczne jest zainteresowane sprzedażą tych preparatów i nie posiada ŻADNYCH prac naukowych uzasadniających podawanie szczepionek.
Nie chcę być gołosłownym.
Poniżej dwa, ale istotne przykłady z ostatnich lat.
Po pierwsze:
ogłoszono nagrodę 100 000 dolarów dla osoby, która udowodni,                 że szczepionki są korzystne i bezpieczne.  Te polskojęzyczne  reklamówki medyczne niemieckich właścicieli, ani razu nie wspomniały o tym, że jakiś polski "uczony" w piśmie dostał ową nagrodę. Tacy papierowi naukowcy          są mocni li tylko i wyłącznie w debatach telewizyjnych z blondyneczkami,       no czasami i brunetkami.
Nie mają żadnych prac naukawych, którymi mogliby potwierdzić swoją wiedzę.
Po drugie: przed kilkoma laty toczył się proces przed Sądem Najwyższym w Niemczech, na temat istnienia wirusa Odry. Ani wymieniana tutaj                   p. prof. Ewa Gulczyńska, ani żaden z członków towarzystwa,
 Wakcynologicznego,  z nazwy naukowego, nie stanął przed niemieckim sądem, aby wspomóc fanatyków szczepień i udowodnić pracami naukowymi istnienie wirusa odry.
Ja rozumiem, że oni z innych źródeł mogą mieć większe dofinansowania, aniżeli głupie 100 000 dolarów, ale jaki to byłby prestiż naukowy udowodnienie czegoś , czego przez ponad 100 lat nikt na świecie nie był w stanie udowodnić.
Jak powiedziałem, p. prof. Ewa Gulczyńska, uchodząc przed sądem  Izby Lekarskiej w Łodzi za eksperta, także nie zgłosiła się po ową nagrodę, czyli jest to taki lokalny łódzki osobnik, przedstawiany na potrzeby sądu jako ekspert.
Jeżeli powodem niezgłoszenia się był nadmiar posiadanych środków płatniczych przez "eksperta" , to przecież tę nagrodę mogła przekazać, jako fundusz odszkodowawczy dla dzieci pokrzywdzonych  przez państwo, stosujące przymus szczepień.
Pani prof. Ewa Gulczyńska, zamiast chwalić się literaturą naukową, chwali się kontaktami z paniami z Ukrainy, które to biedne kobiety musiały dojeżdżać 100 - 150 km, aby zaszczepić swoje dzieci.
Oddaje to od razu bazarniany poziom dyskusji w sądzie, ale może to jest lepiej zrozumiałe dla Sądu..

Tymczasem statystyki jak najbardziej naukowe, właśnie z Ukrainy, dowodzą o szkodliwości szczepień.
Do 2005 roku na Ukrainie, podobnie jak w innych państwach postkomunistycznych, czyli rządzonych przez służby, był przymus szczepień. Na odrę chorowało ok. 40 - 50 tysięcy dzieci rocznie.
Od 2006 , aż do 2015 roku szczepienia wstrzymano w tym zbankrutowanym państewku, nieuznawanemu przez ONZ. 
Zachorowalność na odrę spadła do ok. 50 przypadków rocznie.
No!, tak nie może być!
Od 2015 roku powołano specalny fundusz, do szczepień dzieci przeciwko odrze.
Rezultat był natychmiastowy.
Po wprowadzeniu szczepień od razu zachorowało 12 000 dzieci, potem było jeszcze lepiej. W następnym roku było to już ponad 30 000, a potem          ok .50 000. 
To już jest liczba .
Proszę pomnożyć to przez kilkadziesiąt dolarów za szczepionkę i jakie mamy kwoty?
Sam musisz policzyć Dobry Człeku.
Odpadem tej epidemii są ogniska  odry w Polsce, przedstawiane przez polskojęzyczna prasę i użytecznych idiotów [Goldmn zwany w Polsce Lenin] jako epidemie.
Jak wiemy, zachorowania wystąpiły u Ukraińców, którzy przyjeżdżają do Polski na roboty.
Nieliczne dzieci polskie jakie zachorowały, wszystkie były szczepione.
Oczywiście z wrodzoną sobie skromnością, fanatycy szczepień zapomnieli  o tym poinformować społeczeństwo, ale dało to pretekst do masowego straszenia ludności, a więc do wzrostu zysków.


Odpowiadając na pytanie Sądu odnośnie odporności matczynej p. prof. Ewa Gulczyńska przeprowadziła prawdziwą żonglerkę niewiedzy z własną wyobraźnią.
Udowodniono bezspornie już przed wielu, wielu laty, czyli prawdopodobnie w okresie młodości tej Pani, że przeciwciała poszczepienne utrzymują się bardzo krótko w organizmie, rzędu kilku lat, maksymalnie do ok. 8-10, natomiast przeciwciała po przebyciu choroby, utrzymują się do końca życia.
Jeżeli szczepimy więc dziecko, to w okresie pełnoletności i tak tych przeciwciał nie posiada.
Nie jest w stanie więc niczego przekazać dziecku, ponieważ jednocześnie obserwujemy przesunięcie się wieku kobiet rodzących, w stronę tzw. starych pierwiastek, czyli po 25 roku życia.
Po pierwsze, proszę zauważyć, że nie mamy żadnych danych o epidemii odry wśród tej grupy ludzi, tj po 25 roku życia, a przecież żadnych przeciwciał nie posiadają?
Po drugie,  wakcynolodzy to sekta pozbawiona nawet elementarnej wiedzy z logiki.
Wakcynolodzy bowiem, dokonują pomiaru przeciwciał i na tej podstawie określają czy dana osoba jest odporna na dany patgen czy też nie jest odporna.
Ale u malucha takich badań nie wykonują, tylko każdego szczepią jak leci, natomiast oszukują rodziców twierdzeniem, że lekarz bada, słuchawkami????
Jeżeli wg ich teorii dany osobnik posiada przeciwciała, a przecież oni bez wykonania badań o tym nie wiedzą, to podając mu patogeny do krwi, wywołują chorobę.
Obecnie, coraz częściej jest to opisywane jako np: porażenie poliopodobne.  Czy też ASM. Jak zwał tak zwał, ale chory dzieciak zostaje poszkodowany do końca życia  z powodu  pazerności producentów i jego pomagierów. 
Pani prof. Ewa Gulczyńska pamięta doskonale, co jej jakaś nieznana           z imienia i nazwiska Ukrainka opowiadała i rozwodzi się nad tym tematem długo i łza,  a nie pamięta prac naukowych potwierdzających jej teorie. Ciekawe nieprawdaż??!
Pani prof. Ewa Gluczyńska twierdzi, że rtęć wycofano ze szczepionek        w 2012 roku, z powodu jej szkodliwości.
Porusza przy tym dwa problemy.
Po pierwsze, sam fakt wycofania rtęci, oświadczy o  tym, że była i jest szkodliwa. Czyli, przez pół wieku truto dzieci neurotoksyną i żaden  z pediatrów nie protestował. Pediatrzy, podobnie jak i inni specjaliści musieli zaliczyć przedmiot zwany toksykologią. Innymi słowy, to trucie dzieci bez pomocy pediatrów nie byłoby możliwe. 
Podobnie w szczepionce, był wirus rakotwórczy Sv- 40, o czym wiadomo było od 1961 roku. W Polsce dzięki zmowie pediatrów podawano                        tę szczepionkę do lat 80 włącznie. Nikt nie protestował z tych uczonych                 i utytułowanych profesurów. przeciwko wstrzykiwaniu rakotwórczego wirusa dzieciom przez ponad 20 lat?
Możemy orientacyjnie policzyć, rocznie przychodzi na świat w owych czasach ok 400 - 500 000 dzieci. Pomnóżmy to przez te 20 lat i od razu wiemy dlaczego mamy taką epidemię nowotworów obecnie.
Nieprawdą jest, że rtęć wycofano, ponieważ nadal znajduje się                    w szczepionkach przeciwko grypie, które są zalecane nadal przez czołowych dealerów szczepień, nawet dzieciom po 6 miesiącu życia, a nawet kobietom ciężarnym!!!
Stąd brak badań na temat szkodliwości szczepionek.
Jeżeli zmienił stryjek siekierkę na kijek i już w młodszym wieku, daje do krwi niemowlaka większą ilość neurotoksyny jaką jest rtęć, to oczywiście nie można zauważyć różnicy pomiędzy szczepionymi  wcześniej, a obecnie, rzekomo inną szczepionką.
Stąd brak jakichkolwiek badań porównawczych. Tym bardziej, że jeden      z pracowników korporacji produkujących szczepionki przyznał się jak oszukiwał wyniki badań.
Tak więc sprawa w świetle badań naukowych jest jasna                           i jednoznaczna. Brak jakichkolwiek dowodów na skuteczność i celowość podawanych szczepionek.
Zarówno tzw. Efekt Ukraiński z 2005 - 2015  o rozprzestrzeniania się odry po szczepienich,
jak również epidemia poszczepienna w Indiach, gdzie zachorowało 61 700 dzieci, po akcji WHO i Gatesa,
czy epidemie w Syrii czy Afryce po szczepieniach w ostatniej dekadzie,
jednoznacznie wskazują na negatywną rolę szczepionek w życiu społeczeństwa.

W czym więc jest problem?
A no w tym, że p. Przewodniczący tego trybunału, posada tak niską wiedzę     z tematu, że nie potrafi rozróżnić komfabulacji, od rzeczowej wiedzy naukowej.
O jego braku wiedzy, albo silnym zdenerwowaniu wysłuchiwanymi głupotami świadczy poniższa wypowiedź: 
Sąd:
czy adiuwanty w postaci glinu występują we wszystkich szczepionkach?
odp.  EG,
nie, szczepionka BCG takiego adiuwantu  nie zawiera w swoim składzie.
Sąd: a przeciwko gruźlicy?
Odp. E.G.
to jest BCG
czyli można by wysnuć wniosek, że p. lek med. Tomasz Wójcik zapomniał co to jest BCG??!!

Mamy więc podobny problem jak po 45 roku, kiedy to Sowieci ustanawiali mam prawo, za pomocą użytecznych idiotów, po 3 miesięcznych kursach prawa np. przeprowadzanych w Gdańsku przy ul. Piastowskiej.
To jest znacznie szerszy problem upadku polskiej medycyny.
Po pierwsze, można zapoznać się z moją rozmową w telewizji tczewskiej na temat szczepień. Lek. med.  Szajkowska  z 35 letnim stażem na pediatrii, która  nie zna żadnych współczesnych prac naukowych dotyczących szczepionek.

 Po drugie, 
Izby lekarskie składające się z ludzi, dla których praca w Izbie jest źródłem dofinansowywania, absolutnie nie są zdolni do podnoszenia i trzymania odpowiedniego poziomu wiedzy.
Już w czasie pierwszego zjazdu założycielskiego, którego byłem pełnoprawnym uczestnikiem, stawialiśmy postulat, że biuletyny Izb Lekarskich mają być nośnikiem wiedzy, a nie przekazywaniem plotek, jak to się obecnie obserwuje.
Jak można obserwować, z każdym rokiem działalności tych biuletynów, poziom merytoryczny się obniża, natomiast forma rośnie. W żadnym biuletynie nie ma np. protokołów z posiedzeń takich sądów, a przecież to ma być nauka dla lekarzy aby błędów nie powtarzano. Innymi słowy nadal obowiązują sądy kapturowe.
Oczywiście, zwiększa się także ilość reklam.
W żadnym biuletynie nie podaje się powiązań izb i jej członków                 z koncernami farmaceutycznymi.
Żenujące  jest wprost tłumaczenie się p. prof. Ewy Guczyńskiej, że co prawda ona współpracuje z firmami, ale nie z tymi, które produkują szczepionki.
Trudno być bardziej rozbrajającym.
I  takie są skutki reformy studiów w okresie ostatnich 30 lat. To, co mówili mi przygodni znajomi na konferencji w Berlinie przed ponad 20 laty, staje się prawdą. W Polsce ma obowiązywać tylko pierwszy stopień edukacji medycznej, czyli felczerstwo.
CDN. 
dan w dniu św. Daniela z Padwy, tj. 3 stycznia 2020r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz